Forum www.kawiarnia.fora.pl Strona Główna
 Strona glówna  •  FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy  •  Galerie  •  Rejestracja  •   Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj 
"Fioletowy Flakonik" by Maggie 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kawiarnia.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor
Wiadomość
Maggie
Bywalec
Bywalec


Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:17, 20 Gru 2010  

Więc tak... To jest opowiadanie, które napisałam na konkurs. Oczywiście, żeby nie być taką głupią, wzięłam coś innego niż wampiry itp. Naturalnie moje starania poszły na marne, gdyż pierwsze trzy miejsca zajęły opowiadania o wampirach. Strasznie się wkurzyłam i stwierdziłam, że nie mam talentu pisarskiego, ale pomińmy moje dogłębne rozmyślania Razz.
Umieszczam tutaj to opowiadanie, bo chciałabym, żebyście je ocenili. Bardzo proszę o szczerą ocenę Wink
Podzieliłam to opowiadanie na 2 części. Prezentuję wam teraz 1 część. Miłego czytania Very Happy.
***

Dziwne rośliny otaczały mnie. Wyglądały jak źdźbła trawy pokryte rosą. Były piękne. Powoli zaczęłam zbliżać się do jednego z nich z wyciągniętą ręką.
Były takie śliczne.
Nagle ziemia zaczęła drżeć. Spanikowana zaczęłam rozglądać się za drogą ucieczki, jednak rośliny zaczęły się szybko rozrastać uniemożliwiając mi wyjście z tego miejsca.
Strach mnie sparaliżował. Usiadłam na ziemi, zakryłam uszy i zaczęłam płakać. Nagle coś zaczęło przeze mnie przeskakiwać. Zaczęłam modlić się, by mnie owe „coś” nie staranowało.
Po chwili zwierzęta przestały przeze mnie przeskakiwać a trzęsienie ustąpiło. Ja nadal się modliłam. Chciałam dokończyć pacierz. Kiedy go skończyłam uświadomiłam sobie, że modliłam się w innym języku. Oparłam ręce o ziemię. Coś tu jest nie tak. Ja nigdy nie uczyłam się tej mowy. A może to moja bujna wyobraźnia? Powoli wstałam z ziemi. Chciałam otrzepać ręce jednakże ich wygląd powstrzymał mnie od tego czynu. Wstrzymałam oddech gotowa w każdej chwili krzyknąć. Moje dłonie były jasnozielone i miały paski o dwie tonacje ciemniejsze. Patrzyłam na nie z szeroko otwartymi oczami. Skoro to moje dłonie to jak ja wyglądam? Rozejrzałam się za jakimś czystym jeziorem. Jak na życzenie źdźbła trawy rozsunęły się i moim oczom ukazała się droga do niebieskiej wody. Bez namysłu popędziłam w jej stronę. Uklękłam przy jeziorze i straciłam nadzieję, że cokolwiek zobaczę, gdyż woda była granatowa a nie przeźroczysta.
- Dlaczego nie jesteś przeźroczysta? – zapytałam się na głos
Woda jakby na moje życzenie zmieniła się w piękną czystą wodę, pokazując tym samym świat, który był pod nią. Były tam przedziwne stworzenia, których nigdy nie widziałam. Ale one teraz mnie nie interesowały. Patrzyłam z szeroko otwartymi ustami na swoje odbicie w tafli wody. Twarz była jasnozielona i pokryta paskami w ciemniejszym odcieniu tak samo jak moje całe ciało. Czarne włosy sięgające do ramion miałam pozawiązywane w warkoczyki tak dokładnie, że nie dało się ich rozwiązać. Oczy były koloru żółtego. Sukienka, jaką miałam na sobie była brązowa. Na plecach miałam łuk i strzały.
Czym ja jestem?
Nagle ktoś chwycił mnie za ramię. Chciałam obrócić głowę, żeby sprawdzić, kto to jest jednak, ta odmówiła mi posłuszeństwa. W wodzie widziałam tylko rękę, która była w tych samych kolorach, co moja skóra. Przeźroczystość tafli nie sięgała do tej osoby.
- Nareszcie cię znalazłem. – powiedział męskim głosem. – Chodź ze mną. Twój ojciec się o ciebie martwi – nacisnął mocniej rękę na moim ramieniu tak, że poczułam ostry ból. Odwróciłam głowę gotowa odpowiedzieć mu jakaś ripostą, jednak świat, który mnie otaczał, zniknął w szybkości światła. Nastała ciemność.
***
Obudziłam się cała zlana potem. Mój oddech był ciężki, a serce biło jak szalone. Znów ten okropny sen. Powinnam oglądać mniej fantastycznych filmów. Wzięłam parę głębokich wdechów by się trochę uspokoić. Kiedy mój oddech był miarowy, powoli wygrzebałam się z łóżka i podeszłam do okna. Niebo było pochmurne i wiał silny wiatr. Nienawidziłam takiej pogody, ale co zrobić, kiedy nie ma się na to wpływu?
Wzięłam ubrania leżące na oparciu krzesła i powoli wyszłam z mojego pokoju, kierując się do łazienki. Wiedziałam, że się nie spóźnię, gdyż od miesiąca, każdej nocy nawiedza mnie ten sam sen i zawsze budziłam się z niego o godzinie piątej, tak, więc nie musiałam się martwić o szkołę. Cichutko podeszłam do drzwi łazienki i delikatnie nacisnęłam klamkę. Drzwi ustąpiły, lekko skrzypiąc. Szybko wsunęłam się do pomieszczenia i zamknęłam drzwi. Wzięłam szybki prysznic, po czym wysuszyłam włosy i ubrałam się. Uważając, żeby nie obudzić rodziców wróciłam do pokoju w ślimaczym tempie. Kiedy znalazłam się w moim pomieszczeniu, moja komórka zaczęła dzwonić. Szybko dobiegłam do stołu i odebrałam telefon.
- Słucham? – powiedziałam szeptem do słuchawki
- A co ty tak szepczesz? – zapytał głos po drugiej stronie
- Bo mam powody – odpowiedziałam szorstko – A ty dlaczego dzwonisz tak rano? –
- Gdyż chciałabym zaproponować ci wagary w dzień poświęcony właśnie temu – odpowiedziała ze słyszalnym entuzjazmem. – To jak? –
- Idź sama, ja nie mam ochoty.
- Ale dzisiaj jest sprawdzian z chemii a wiem, że ty się nie uczyłaś i będziesz miała pałę.
No faktycznie! Głupia jestem. Ale wolę pójść, dostać jedynkę i poprawić niż opuścić lekcje. Chociaż nie bardzo mnie ciągnie do tej opcji, poza tym taka okazja może się już nie zdarzyć.
- To jak? – głos Marty wyrwał mnie z zamyślenia
Wzięłam głęboki wdech, po czym ze świstem wypuściłam powietrze.
- Dobrze, zgadzam się to, o której i gdzie, a przede wszystkim, co zamierzasz robić? –
***
- Ty żartujesz prawda? – zapytałam z nadzieją w głosie, jednak wzrok mojej towarzyszki oznaczał zupełnie co innego.
- No coś ty – odpowiedziała patrząc na mnie – Taka okazja może się nie powtórzyć. A poza tym jest przecena – dodała odwracając głowę w stronę drzwi.
- Nie pójdziesz tam – powiedziałam stanowczym głosem. Nie byłam przekonana, co do jej pomysłu, aby pójść do wróżki. Przecież mówią, że to oszustki, co wyłudzają pieniądze z naiwnego klienta, a potem kupują piwo i piją je na rogach ulic.
- Dlaczego nie? Nie kusi cię czasami, żeby się dowiedzieć, co kryje twoja przeszłość lub przyszłość albo teraźniejszość?
- Jak byłam mała to rzeczywiście, ale…
- No to co tak stoisz? Chodź – powiedziała, po czym wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę drzwi. Próbowałam się jej wyrwać, jednak nic nie wskórałam. Marta otworzyła drzwi, nawet nie pukając i weszła do środka, ciągnąc mnie za sobą. Kiedy już znalazłyśmy się w środku, stałyśmy przez chwilę z szeroko otwartymi oczami. Jeśli o mnie chodzi, to spodziewałam się wnętrza wystrojonego różnymi cygańskimi zasłonami, a na środku stojący stół a na nim kula do przepowiadania przyszłości. Ale przed nami ukazał się zwykły salon z białą kanapą i stertą gazet, sprzed co najmniej tygodnia.
- Witajcie moje drogie. Co chciałybyście wiedzieć? – zapytała kobieta, która niewiadomo kiedy pojawiła się przed naszymi oczami. Ubrana była w dresowe spodnie i białą bluzkę na ramiączka. Swoje blond włosy miała spięte w kucyk. Wyglądała na dwadzieścia lat.
– Najbliższa przyszłość? A może miłość lub sukces?
- A można tak ogólnie? – zapytała Marta, otrząsając się ze zdziwienia.
- Ależ oczywiście, że można – zaszczebiotała w odpowiedzi kobieta – Proszę siadajcie – dodała, wskazując ręką na białą kanapę.
Posłusznie usiadłyśmy. Nadal nie mogłam sobie uświadomić, że mieszkanie wróżki może być takie normalne.
- Chcecie herbaty? – zapytała kobieta niosąc tacę z trzema kubkami.
- Będziemy wróżyć z fusów? – zapytałam.
- Och, oczywiście, że nie – odpowiedziała wróżka najwyraźniej rozbawiona moim pytaniem. Kobieta postawiła tackę na stole, po czym przysunęła sobie krzesło z rogu pokoju i usiadła na nim.
Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, starając się nie patrzeć na siebie. Zniecierpliwiona Marta zapytała:
- To jak? Wywróży nam pani coś czy nie? Bo my się trochę spieszymy… -
- … żeby zwiedzić jeszcze parę sklepów, bo właśnie uciekłyście z lekcji i macie sporo wolnego czasu – dokończyła za nią wróżka.
Obie podskoczyłyśmy na kanapie. Skąd ona wiedziała, że to zrobiłyśmy? To, że dzisiaj jest dzień wagarowicza, nie znaczy jeszcze, że nie mamy lekcji na popołudnie.
- Ale jak?.. – zaczęłam jednak kobieta przytknęła palec do ust, uśmiechnęła się tajemniczo i puściła do mnie oko.
- Czarodziejka wie wszystko – odpowiedziała szeptem.
Popatrzyłam na nią moim wzrokiem zarezerwowanym tylko dla wariatów. Czy ona, aby nie powinna zostać zamknięta w zakładzie psychiatrycznym?
- No ale dosyć tego gadania. Która pierwsza? – zapytała patrząc raz na moją towarzyszkę, a raz na mnie.
Spojrzałyśmy na siebie. Obie byłyśmy tak samo przerażone. Między nami padały pytania niewypowiedziane na głos: Jak to będzie? Z czego ona będzie wróżyć? Czy ona, aby nie oszukuje? Czy mówi prawdę?
Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie. Postanowiłam spróbować jako pierwsza.
- To ja się zgłaszam – powiedziałam na głos, kierując swój wzrok w stronę wróżki.
- To świetnie. – odpowiedziała kobieta, szczerząc swoje równe, białe zęby. – Pokaż mi swoją lewą dłoń. – dodała.
Posłusznie wyciągnęłam rękę w jej stronę. Ona wzięła moją dłoń w swoją lewą, a palcem prawej ręki dotykała moich linii.
A więc to tak… Wróżenie z dłoni. To takie przereklamowane. Powinna wystawić swoją talię kart i mi coś przepowiedzieć, a nie to. To takie staromodne.
- To… Niesamowite… - powiedziała szeptem jakby do siebie, jednak na tyle głośno bym usłyszała.
- Co jest niesamowite? – zapytałam patrząc na jej wysokie czoło.
- Twoje…linie… - zaczęła, ale Marta jej przerwała.
- Niech pani mówi jaśniej. Nasturcja chce wiedzieć, co ją czeka.
- Właśnie w tym problem. – odpowiedziała, podnosząc wzrok z mojej dłoni na moje oczy. – Twoje linie nie mówią o tym co cię czeka, tylko o tym co już przeszłaś –
Otworzyłam usta ze zdziwienia. Że co? To chyba jakiś żart! Tak myślałam, że to oszustka a ja głupia przez chwilę jej wierzyłam! Jaka ze mnie naiwna istota!
- Pani kłamie! – krzyknęłam jej w twarz, tym samym wyrywając moją dłoń z jej rąk. – Jak mogłam być tak… -
- Ale to prawda! Jak śmiesz sprzeciwiać się wróżce pierwszego stopnia?! – odpowiedziała tą samą tonacją głosu co ja. Ale nie obchodziło mnie to, co ona mówi i ciągnęłam dalej swoje wyrzuty na głos
- … Pewnie teraz każe sobie płacić a potem wyda pieniądze na swoje zapotrzebowania. – ostatnie słowo wypowiedziałam z naciskiem by wróżka wiedziała co mam na myśli.
- Myślisz, że jestem oszustką?! Zaraz zobaczysz, że nie kłamię! – to powiedziawszy poszła do kuchni.
Popatrzyłam na moją przyjaciółkę. Dziewczyna aż kipiała ze złości.
- Ty to wiesz jak narobić mi wstydu – powiedziała szeptem. – Więcej się z tobą nigdzie nie wyrwę.
Westchnęłam. Przejdzie jej.
Wróżka wróciła z małym fioletowym flakonikiem w ręku. Stanęła przede mną, zmierzyła mnie od stóp do głów i powiedziała:
- Ty niewierna moim tezom istoto, której aura jest zdrowa a dusza chora zostajesz obdarzona tym oto flakonem prawdy przez wróżkę pierwszego stopnia Jagodę. – wręczyła mi buteleczkę i odwróciła się w stronę Marty.
- Chcesz skarbeczku dowiedzieć się co cię czeka?
Marta bez wahania skinęła głową. Wróżka wzięła jej lewą dłoń i przyglądała się liniom. Ja w tym czasie przyjrzałam się flakonikowi. Jak już wcześniej zauważyłam był fioletowy. Miał przeźroczystą zakrętkę, a w środku znajdował się płyn o nieokreślonym kolorze.
- Zostaniesz przewodniczącą samorządu w następnym roku szkolnym a w dalszej przyszłości odniesiesz znaczne sukcesy na scenie muzycznej. Będziesz długo żyć wraz ze swoim mężem i dwójką dzieci – wróżka puściła rękę Marty, a potem zwróciła się do mnie – Ty zapłacisz przy następnej wizycie.
Marta dała kobiecie banknot w wysokości dwudziestu złotych, pożegnała się po czym wyszła nawet na mnie nie patrząc. Stałam jeszcze przez chwilę w miejscu po czym ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Kiedy je otwierałam usłyszałam za sobą głos:
- Wypij ten płyn dzisiaj dwie minuty przed północą. Jeśli się spóźnisz chodź o sekundę zostaniesz tam na zawsze –
Wyszłam z domu i doszłam do pierwszego skrzyżowania, kiedy dotarły do mnie słowa wróżki Jagody.
Zostanę tam na zawsze? Ale gdzie?
Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do domu wróżki. Stanęłam przed drzwiami i nacisnęłam klamkę, jednak drzwi nie chciały ustąpić. Szarpałam się z nimi jeszcze przez dwie minuty, jednak one nadal pozostawały zamknięte.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tequila
Administrator
Administrator


Dołączył: 12 Gru 2010
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Głg.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:01, 02 Sty 2011  

Maggie, Maggie, Maggie. Świetne to jest i takie hmm.. fajowe jakieś. Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gusia
Rozmowny
Rozmowny


Dołączył: 15 Gru 2010
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:12, 02 Sty 2011  

Maggie masz talent do pisania! Musimy coś razem wymyślić na rpg na Gone, bo obie w CA jesteśmy, a dawno nikt od nas nie pisał Chytry
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anuna
Moderator
Moderator


Dołączył: 12 Gru 2010
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:41, 02 Sty 2011  

Tak! Piszcie w RPG, fajnie będzie xD

A co do flakoniku- w końcu przeczytałam do końca. Razz
Bardzo ciekawie piszesz, i tak... no.. ciekawie xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie
Bywalec
Bywalec


Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:28, 04 Sty 2011  

Myślałam, że się wam nie spodoba, bo to jest opowiadanie pod tematykę s-f Very Happy. Ale jak widzę to opowiadanie ujdzie. Zastanawiam się teraz czy nie dodać swojego pierwszego opowiadania Razz
No ale na razie wklejam 2 część tego opowiadania a zarazem ostatnią Wink Miłego czytania. (jeżeli komuś będzie się chciało)
***
Leżałam w moim łóżku patrząc nieprzytomnie w sufit, na którym robił się grzyb. Pewnie od wilgoci. Znowu trzeba będzie malować mój pokój. No nic trudno. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Deszcz padał, jakby nie mając litości nad ludźmi, którzy go nienawidzą. Kiedyś babcia opowiadała mi, że jak pada deszcz, to aniołowie w niebie płaczą. No, jeśli wierzyć tej teorii, to tych łez mają nieskończenie wiele. Ciekawe czy potem ich boli głowa. Mimowolnie spojrzałam na zegar. Wskazówki na tarczy pokazywały godzinę dwudziestą trzecią pięćdziesiąt. Jeszcze osiem minut nie licząc sekund. Odwróciłam głowę w drugą stronę na szafkę nocną, na której stał flakonik dany mi przez wróżkę Jagodę.
Dlaczego tak bardzo chciałam się jej posłuchać i wypić go? Czy to wyjaśniłoby moje zwariowane sny, które nawiedzają mnie od miesiąca? I gdzie jest to „tam”? Czy kiedyś tam byłam? Co to wszystko ma wspólnego ze mną?
Setki pytań kłębiły się w mojej głowie a na żadne nie znałam odpowiedzi.
Chciałabym się zwierzyć Marcie z moich wątpliwości jednak ona się nie odezwała do mnie przez resztę dnia ani nie zadzwoniła wieczorem. Może naprawdę się na mnie obraziła za tę scenę u wróżki?
Nie! Za dużo pytań, odpowiedzi wcale.
Jeszcze raz spojrzałam na zegarek. Była dwudziesta trzecia pięćdziesiąt pięć.
Podeszłam do szafki nocnej i wzięłam do ręki flakonik i odkręciłam go. Uderzyła mnie woń świeżo zebranych jagód. Obróciłam się w stronę biurka.
Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt sześć.
Podchodzę jeszcze raz do okna i oglądam krajobraz. Mam nadzieję, że „tam” będzie słonecznie.
Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt siedem.
Przytykam sobie do ust buteleczkę. Och, jaka słodka ta woń. Ciekawe jak smakuje. Przechylam flakonik. Płyn szybko wlatuje do mojego gardła. Przełykam go i upuszczam buteleczkę. Z hukiem upada na podłogę i roztrzaskuje się w drobny mak. Wszystko, co mnie otacza zaczyna wirować. Ostatnią rzeczą, którą widzę wyraźnie jest zegarek, a na nim wskazówki wskazujące godzinę, o której mówiła wróżka.
Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt osiem. Dwie minuty przed północą.
***
Obudziłam się po zaledwie paru chwilach. Świat widziałam jakby za mgłą.
Przetarłam oczy i rozejrzałam się.
Dziwne rośliny otaczały mnie. Wyglądały jak źdźbła trawy pokryte rosą. Były piękne. Powoli zaczęłam zbliżać się do jednego z nich z wyciągniętą ręką. Były takie śliczne. Nagle ziemia zaczęła drżeć. Spanikowana zaczęłam rozglądać się za drogą ucieczki, jednak rośliny zaczęły się szybko rozrastać, uniemożliwiając mi wyjście z tego miejsca.
Strach mnie sparaliżował. Usiadłam na ziemi, zakryłam uszy i zaczęłam płakać. Nagle coś zaczęło przeze mnie przeskakiwać. Zaczęłam modlić się, by mnie owe „coś” nie staranowało.
Po chwili zwierzęta przestały przeze mnie przeskakiwać, a trzęsienie ustąpiło. Ja nadal się modliłam. Chciałam dokończyć pacierz. Kiedy go skończyłam uświadomiłam sobie, że modliłam się w innym języku. Oparłam ręce o ziemię. Coś tu jest nie tak. Ja nigdy nie uczyłam się tej mowy. A może to moja bujna wyobraźnia? Powoli wstałam z ziemi. Chciałam otrzepać ręce jednakże ich wygląd powstrzymał mnie od tego czynu. Wstrzymałam oddech gotowa w każdej chwili krzyknąć. Moje dłonie były jasnozielone i miały paski o dwie tonacje ciemniejsze. Patrzyłam na nie z szeroko otwartymi oczami. Skoro to moje dłonie, to jak ja wyglądam? Rozejrzałam się za jakimś czystym jeziorem. Jak na życzenie źdźbła trawy rozsunęły się i moim oczom ukazała się droga do niebieskiej wody. Bez namysłu popędziłam w jej stronę. Uklękłam przy jeziorze i straciłam nadzieję, że cokolwiek zobaczę, gdyż woda była granatowa, a nie przeźroczysta.
- Dlaczego nie jesteś przeźroczysta? – zapytałam się na głos
Woda jakby na moje życzenie zmieniła się w piękną, czystą pokazując tym samym świat, który był pod nią. Były tam przedziwne stworzenia, których nigdy nie widziałam. Ale one teraz mnie nie interesowały. Patrzyłam z szeroko otwartymi ustami na swoje odbicie w tafli wody. Twarz była jasnozielona i pokryta paskami w ciemniejszym odcieniu tak samo jak moje całe ciało. Czarne włosy sięgające do ramion miałam pozawiązywane w warkoczyki tak dokładnie, że nie dało się ich rozwiązać. Oczy były koloru żółtego. Sukienka, jaką miałam na sobie była brązowa. Na plecach miałam łuk i strzały.
Czym ja jestem?
Nagle ktoś chwycił mnie za ramię. Chciałam obrócić głowę, żeby sprawdzić, kto to jest, jednak ta odmówiła mi posłuszeństwa. W wodzie widziałam tylko rękę, która była w tych samych kolorach, co moja skóra. Przeźroczystość tafli nie sięgała do tej osoby.
- Nareszcie cię znalazłem – powiedział męskim głosem. – Chodź ze mną. Twój ojciec się o ciebie martwi – nacisnął mocniej rękę na moim ramieniu tak, że poczułam ostry ból.
Chwila, moment!
Przecież ja tą scenę już przeżyłam. Była w moich snach. Kiedy odwrócę głowę. cały świat zniknie, a ja obudzę się u siebie w domu we własnym łóżku cała spocona i zacznę codzienną monotonię.
I to się skończy.
Odwróciłam głowę w stronę źródła głosu, jednak on nie zniknął.
Co do koloru skóry był taki sam jak mój. Czarne włosy sięgające mu do pasa miał splątane w mniejsze warkoczyki i związane w kucyk. Miał na sobie brązowe spodnie i bluzkę na krótki rękaw w tym samym kolorze.
- No chodź! – powiedział z naciskiem. Jego żółte oczy patrzyły na mnie jakby z… ulgą?
Posłusznie wstałam z klęczek. Chłopak puścił moje ramię, obrócił się i ruszył przed siebie. Poczułam, że chce, bym za nim szła, więc podbiegłam kawałek, by nie stracić go z oczu.
Przez parę chwil szliśmy w milczeniu.
- Gdzie ty się podziewałaś przez te dziesięć lat? – zapytał nagle, nie odwracając głowy w moim kierunku.
Gdzie się podziewałam przez dziesięć lat? Przecież wcale mnie tu nie było. Co ja mówię. Nigdy się tu nie znalazłam. To w takim razie, o co on się pyta? Czyżby mnie znał?
- Nie wiem, o czym mówisz… - odpowiedziałam z wahaniem.
On przystanął i obrócił się do mnie.
- Nie wiesz, o czym mówię? Ty, córka samego króla naszego plemienia, nie wiesz, o czym mówię? – zapytał takim tonem, że się przestraszyłam i opuściłam głowę, patrząc teraz na czubki moich palców. Najwyraźniej zauważył, że trochę za ostro mnie potraktował, więc chwycił moją twarz w obie ręce, tym samym zmuszając mnie, bym patrzyła prosto jego oczy.
- Przepraszam – powiedział cicho – Wiem, byłem trochę ostry ale mam nadzieję, że mi wybaczysz. Nie było cię przez tyle lat… Pytaj, o co chcesz – po tych słowach puścił moją twarz, obrócił się i znów zaczął iść.
Podążyłam za nim, zastanawiając się. Skoro mnie tak traktuje, to znaczy, że mnie zna. Może on mnie pamięta ale ja jego nie. Nawet nie znam jego imienia. A te słowa, co mówił wcześniej? Jestem córką samego króla naszego plemienia? To przecież niemożliwe. I nie tylko to. Ten świat jest nie do przyjęcia przez moją świadomość. Wszystko wydaje się takie znajome, jak również niebezpieczne. Postanowiłam się jednak dowiedzieć, gdzie się znajduję.
- Gdzie my jesteśmy? – zapytałam patrząc się w jego plecy.
Przez chwilę milczał, ale odpowiedział:
- Znajdujemy się na planecie nazwanej przez ludzi Dziwną ze względu na nas i otoczenie, w którym się obecnie znajdujemy. Naprawdę nic nie pamiętasz?
- Nie - odpowiedziałam ze smutkiem. Chciałabym pamiętać, ale co na to poradzić?
- No dobrze. Z łaski swojej ty odpowiedz mi na moje pytanie. Gdzie się podziewałaś przez te dziesięć lat?
Przez chwilę wahałam się z odpowiedzią. Co mam mu odpowiedzieć? Może prawdę?
Wzięłam głęboki wdech i szybko powiedziałam:
- Mieszkałam cały czas na Ziemi. Nie pamiętam bym tu kiedykolwiek była.
Chłopak przystanął tak nagle, że o mało na niego nie wpadłam.
- Porwali cię Ziemianie i wyczyścili pamięć?! – zapytał znowu ze złością.
- Nie mam pojęcia. – odpowiedziałam cicho. – Nie pamiętam.
Po mojej odpowiedzi chwycił mnie mocno za rękę. W tej samej chwili wszystko zniknęło.
***
Obudziłam się w moim pokoju. Leżałam na podłodze ciężko oddychając.
Czy to znowu był sen?
Obróciłam głowę w stronę okna. Na podłodze leżało szkło. W tym samym momencie poczułam ostry ból w prawej dłoni. Spojrzałam na nią. Niech to szlag! Skaleczyłam się resztkami po buteleczce! Szybko pobiegłam do łazienki i opatrzyłam sobie rękę. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, Wyglądałam tak samo jak wcześniej. Kiedy wróciłam do pokoju spojrzałam na zegarek.
Była dwudziesta czwarta piętnaście.
Czy to, co się przed chwila wydarzyło odbyło się naprawdę? A jeśli tak to skąd ten chłopak mnie zna? Dlaczego twierdzi, że jestem córką króla jego plemienia? Czy wróżka Jagoda widziała moją przeszłość na dłoni? Czy zna całą prawdę?
Podeszłam do okna. Na bezchmurnym, nocnym niebie świeciło nieskończenie wiele gwiazd, zamieniając ciemne sklepienie w piękne, świetliste niebo.
Oto nadchodzi kres ciągłych kłamstw na temat mojego pochodzenia.
Poznam prawdę swojej przeszłości, zaczynając od dzisiaj.
Od pierwszej, bezchmurnej nocy w tym roku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kawiarnia.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
   
 
Opcje 
Zezwolenia Opcje
Kto jest na Forum Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Kto jest na Forum
 
Jumpbox
Kto jest na Forum
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Theme FrayCan created by spleen & Download
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin